środa, 28 maja 2014 0 komentarze

Pierwsza pomoc od przedszkolaka

Ktokolwiek dozna teraz wypadku we Włodowicach może liczyć na grupę prawie 80 dzieci, od przedszkola, po gimnazjum, które zostały przeszkolone w ramach trzeciego już kursu pierwszej pomocy. 


Co zrobić gdy skaleczymy rękę, nabijemy guza, pogryzie nas pies, oparzymy się, zrobi nam się siniak, kogoś serce przestanie pracować - na wszystkie te pytania uczniowie otrzymali proste odpowiedzi (swoją drogą - dużo tych zagrożeń na nas czyha). A także w jaki sposób prawidłowo wezwać pogotowie, bandażować różne części ciała i wykonać RKO.


Prowadzącej kurs pani Agatce serdecznie dziękuję i zapraszamy ponownie. Podziękowania należą się także towarzyszącemu kursowi panu Marcinowi, który pokazał Michałkowi, że ktoś może mieć dłuższą brodę niż ja i nadal jej  nie goli.

W poprzednich dniach szóstoklasiści piekli podczas słynnego już Kuchcika japońskie ciastka z imbirem. Pierwszy raz w życiu widziałem żeby ciastka znikały w buziach lub woreczkach jeszcze zanim gorąca blacha na dobre dotknie blatu stołu (tak, mimo to nadal dbamy o BHP). Największą przyjemność uczniom sprawił jednak nie tylko niecodzienny smak wypieków, ale i kolory, które nadały im odpowiednie barwniki.


Podczas cyklu zabaw rodziców i ich pociech: "Mamo, tato, pobaw się ze mną", jedynym zadaniem dzieci było leżenie i rozluźnienie mięśni... z kolei rodzice musieli się nieco wysilić stosując elementy relaksacji Wintreberta. Kiwaliśmy się także przy dziwnej muzyce towarzyszącej programowi pierwszemu metody Knillów (klasa I słyszy ją teraz i podczas lekcji wf). Na początku czerwca jeśli pogoda dopisze, pójdziemy na ogród pobawić się z chustą animacyjną.


P.S. Prowadząca kurs pani Agata zwróciła mi jeszcze uwagę na jedno niedociągnięcie artykułu w Noworudzianinie, o którym pisałem ostatnio. tym razem jest to mój błąd poprzez brak precyzji. Napisałem:

"Krótki okres badań na autyzmem i stan współczesnej medycyny nie pozwalają także udzielić jednoznacznej odpowiedzi o przyczyny jego występowania. Zaburzenie może mieć podłoże genetyczne. Według innych teorii powodują je zaburzenia metaboliczne, niektóre szczepienia lub problemy z okresu ciąży."
Nie ma żadnego potwierdzenia medycznego, że szczepienia powodują autyzm. Zamieszanie wywołał niefortunny artykuł opublikowany w 1998 roku przez Wakefielda w czasopiśmie "The Lancet", którego badania zostały jednak uznane za fałszywe:

Zdumiewające, że artykuł ten opublikowano w tak ważnym czasopiśmie medycznym, ponieważ ekspozycja i określony punkt końcowy badania wystąpiły jedynie u 8 dzieci, a przeprowadzono je bez grupy kontrolnej. Poza tym związek pomiędzy objawami i szczepieniem MMR oparto tylko na relacjach rodziców. Już te fakty powinny budzić wątpliwości co do wiarygodności badania. Jednak o wiele bardziej niepokojący okazał się konflikt interesów, ujawniony dopiero po latach. Dobór dzieci do badania nie był losowy – co najmniej pięć rodzin było stroną w procesie sądowym przeciwko firmom farmaceutycznym, a sam Wakefield otrzymał fundusze od prawnika reprezentującego te rodziny. - Michael J. Smith, Medycyna Praktyczna-Pediatria, 2009/04. 

Absolutnie nie jestem przeciwnikiem szczepień i nie chciałem nikogo do nich zniechęcić, szczególnie biorąc pod uwagę głośną ostatnio propagandę antyszczepieniową. 
wtorek, 6 maja 2014 0 komentarze

Kilka słów różnicy - o autyzmie w "Noworudzianinie"

W najnowszym numerze gazety "Noworudzianin", obok informacji o potoku Woliborka można przeczytać dwa artykuły o naszej szkole, a także mój tekst o autyzmie. 

(tekst powiększy się po kliknięciu na zdjęcie)

Od razu zaznaczam, to miłe, że poczytny tygodnik zechciał poświęcić część swojej strony na dość obszerny artykuł o tym coraz częściej dostrzeganym zaburzeniu. 

ale

W artykule zmienione zostało bez mojej wiedzy ostatnie zdanie podsumowujące część główną tekstu, poprzedzającą szereg polecanych filmów i książek. W oryginale napisałem:


Dlatego warto pamiętać, że wbrew wygodnej opinii, ludzie z autyzmem nie żyją w innym świecie, tylko w tym samym co my. Widzą i odczuwają go inaczej, ale muszą w nim funkcjonować. Od wielu osób zależy czy to będzie droga przez mękę, czy tylko trudny egzamin dojrzałości.

W gazecie pojawiło się natomiast zdanie:

Od nas samych (tych zdrowych) zależy czy to będzie droga przez mękę, czy tylko trudny egzamin dojrzałości. 

Autyzm to nie choroba. Osoby z autyzmem nie są chore - cierpią tylko na szczególne zaburzenie utrudniające im między innymi kontakty społeczne. Takie jest w skrócie przesłanie artykułu. 

Zmiana w zdaniu wprowadza sztuczny podział na nas-zdrowych, i ich (autystów) - chorych. A właśnie ową granicę powinniśmy likwidować, żeby każda osoba niepełnosprawna mogła funkcjonowała w społeczeństwie, a nie tak jak pan na zdjęciu ilustrującym tekst, była odgrodzona od niego "szybą". Szybą często zbudowaną z tego typu stereotypowych schematów, a nie z własnych ograniczeń.

Podobnie jest gdy patrzymy na osobę poruszającą się na wózku - w pierwszej chwili definiujemy ją przez pryzmat wózka, postrzegamy ją jako nieporadną, wymagającą opieki. A przecież może to być doskonały biznesmen, troskliwa matka, człowiek odważny, a dopiero w ostatniej kolejności osoba która porusza się na wózku. 

Wiem, że zmiana korektora nie wynikała ze złej woli, tylko miała na celu uproszczenie mojego dość chaotycznego tekstu, ale nawet takie z pozoru drobnostki mają duże znaczenie. 

P.S Klasa I została uznana Klasą z klasą w kwietniu. Cieszę się bardzo, a dzieci jeszcze bardziej, co widać na poniższym zdjęciu. Oby tak dalej aż do czerwca. 

 
;